Jeśli ktoś się na to nastawiał, to nie dziwne, że potem negatywnie ocenia. To film, który pokazuje problemy dziewczyny uzależnionej od seksu. Przyjemność, którą czerpie z seksu jest raczej chwilowa. W dłuższej perspektywie nimfomanka nie jest szczęśliwa.
Posłużę się cytatem jąkały z Greenawaya (film Dzieciątko z Macon):
"Ko.. ko.. kopulacja to poważny akt, lecz przynosi on jedynie chorobę i smutek."
W przypadku nimfomanki to trud, znój i upokorzenie nie dające ani satysfakcji, ani zadowolenia.
Pomimo, że spotykała tylu mężczyzn, była samotna i nieszczęśliwa.
Jestem po pierwszej części dopiero. Nie rozumiem tej kobiety, skąd takie podejście do seksu, skąd to uzależnienie? Uzależnienie ma chyba jakieś swoje źródło?
Jej relacje z matką, nie należały do ciepłych, ale z ojcem miała normalną chyba więź emocjonalną.
Skąd takie wzmożone zainteresowanie czynnościami seksualnymi już od najmłodszych lat? To co działo się w pociągu- jakieś absurdalne, bo nagrodą miały być czekoladki?
Moze II część mi coś wyjasni.
No tak, jeśli ktoś nie spotkał się z tematem uzależnień w ogóle to widzi tylko "objawy" czyli zachowania... trudno powiedzieć co jest przyczyną nimfomanii nie ma jednego wytłumaczenia, takie rzeczy za pewne wychodzą dopiero na terapii. Jedno jest podstawą - nienawiść do siebie i idąca za tym autodestrukcja.
A samo zainteresowanie cielesnymi przyjemnościami od młodych lat to norma. onanizm dziecięcy to częste zjawisko
Myślę, że takie rzeczy nie są wytłumaczalne. Cała jałowość tego filmu to brak sensownych wniosków. Niby są jakieś poszlaki, w końcu bohaterka cały czas opowiada, wspomina. Ma jednak w miarę normalną rodzinę i dzieciństwo, a to, co dzieje się potem, to już kwestia własnych wyborów, których dokonuje, a którymi coraz mocniej wnika w ten swój dziwny świat. Ja to widzę, jako ogólne studium uzależnienia, które swój początek ma w szukaniu przyjemności, ale granica coraz bardziej się przesuwa, bo coraz trudniej ją osiągnąć.
Temat jakże odkrywczy. Pierwszy lepszy pornos pokazuje ten problem, inna rzecz, ze ich twórców nie nazywa nikt mistrzami, ich dzieł - objawieniem. Przeciętny odbiorca sztuki nie wie, kiedy robi się z niego wała. ;)
Dodam od siebie, że wszystko co sprawia przyjemność uzależnia. Ale występuje coś takiego jak zstąpienie na bodźce i nic już nam nie daje tej satysfakcji i przyjemności co kiedyś. Oglądanie po raz 20 jakiegoś filmu sprawi, że mamy go dosyć z każdą minutą, bo wiemy jak się skończy. Żarcie 2 razy w tygodniu w McDonaldzie powoduje, że na samą myśl o fast foodach mamy atak nienawiści oraz seks ze swoim partnerem w końcu staje się nudny i robiony na siłę. Choćby się miało każdego dnia inną kobietę w łóżku, to tego procesu nie da się oszukać. ;) Mówiąc inaczej, seks to tylko chwilowa przyjemność i przemija radość z tego nieubłaganie. Resztę Wam powie ksiądz w kościele. Ciii...
To nie tak, że seks w związku staje się zawsze nudny. Żeby stał się nudny, muszą być spełnione pewne warunki.
to prawda,widać to prawie od początku filmu,nawet bycie matką nie przyniosło jej radości i zawaliła swój związek,a miała uroczego partnera.
ależ właśnie to jest film jak najbardziej o miłości! Tylko nie tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni
Już myślałem, że nie znajdę żadnego wpisu o podobnej treści.
Ten film jest głównie o miłości, o tym jak kluczową rolę odgrywa w życiu człowieka nadając mu sens.
Czytając komentarze mam wrażenie, że co niektórzy, na skutek wszechobecnej nagości, nie dostrzegli tragizmu głównej bohaterki.