Trochę jak sequel "Żon ze Steford", trochę Matrixa i trochę z filmów krytykujących system w którym żyjemy. Nie sadzę, żeby chodziło tu o seksistowskie podejście facetów do kobiet i feminizm jak w Żonach ze Stepford. Bardziej pokazanie, że ludzie stworzyli sobie sami pułapkę i więzienie poprzez wykształcenie systemu, w którym musisz być szczęśliwy na siłę, musisz dymać w kieracie codziennie do roboty w korporacji, której nienawidzisz, żeby zarobić milion cebulionów na rzeczy, które musisz mieć, żeby inni cię akceptowali, a które wcale nie czynią cię szczęśliwszym i tak kółko się zamyka. Dla każdego szczęście i spełnienie znaczy co innego. Ale wszyscy jesteśmy niewolnikami systemu, konsumpcjonizmu itd.
Ja odebrałam ten film w trochę inny sposób.
Odniosłam go do wirtualnej rzeczywistości.
Że na insta ,czy FB wszystko ładnie i pięknie ,bo taki świat chcemy kreować,a rzeczywistość to praca od rana do nocy i ciągłe zmęczenie.
Jak dla mnie film bardzo dobry.
Miałem bardzo podobne wrażenia jeśli chodzi o odnośniki do wymienionych wyżej filmów. W trakcie oglądania krążyło mi pytanie: nikomu w głowie nie rodzi się chęć wyjechania do innej miejscowości, innego regionu? Przebywanie stałe w tym samym gronie nie wymusza wręcz w człowieku pragnienia zmiany i oderwania się? ALE jeśli na to przymkniemy oko to zostaje historia, która wciąga i trzyma swym zaciekawieniem.