Wiarygodność postaci i fabuła żenujące. Aktorstwo żadne. Heston z tym samym szczękościskiem co zawsze. Stewart ukryty za makijażem przez cały film, a może i dobrze. Panie nijakie. Jak usłyszę przez najbliższy tydzień "Sebastian" dostanę mdłości. Do tekstu o trocinach zamiast krwi też można się nabawić urazu.
Naiwna ramota nagrodzona przez ramoli wspominających dzieciństwo.
Dzieło nadaje się tylko na niedzielne popołudnie do pokazania dzieciom jak wyglądał cyrk i dla miłośników fikania na trapezie (chętni do Mam talent i niejaki Tytus).
Cyrk to była kiedyś magia i to pokazał Fellini. 4/10