A chciał oddać magię dawnego kina (co w większości się udało), ale też opowiedzieć o spotkaniu zagubionych ludzi (chociaż Coleman i Ward każde osobno było interesujące, to w ich "razem" nie uwierzyłam) i jeszcze na dodatek poruszyć kwestie ważne społecznie (choroba psychiczna i rasizm). Co za dużo to nie zdrowo. A mógł to być piękny film.