Karykatura, to za słabe określenie. Wg mnie to jakaś parodia, profanacja i groteska, po prostu intelektualny odmóżdżeniec May i przydupas Taylor zagięli parol na Freda. Nie mówiąc już o przedstawionej w filmie, jako prawie świętej Mary Austin - w końcu takie imię do czegoś zobowiązuje.
To wątpliwe dzieło jest po prostu obrzydliwe, jak można było coś takiego zrobić Fredowi! Rzeczeni "przyjaciele-RODZINA" przedstawili go jako ciotowatego, przestraszonego platfusa, który żeby nie cudowni May i Taylor, nie miałby prawa bytu. Jak można było tak spieprzyć wizerunek rockowego wokalisty wszech czasów! Przecież tych 2 idiotów tylko dzięki Fredowi zdobyło sławę, rozgłos i kasę. Inaczej całe zasrane życie wycieraliby się po byle jakich barach. Fredek był Einsteinem rocka, ikoną, geniuszem i tak należało go przedstawić. Po prostu pokazać prawdę.