Rozumiem, że taka konwencja, że musical, że Brodway… ale dawka naiwności, banału, cukierków, schematów jak dla mnie nie do wytrzymania. Intencje twórców wspaniałe… i co z tego? Chyba główne zalety filmu to obsada i cudowny „kicz”- ale to za mało jak dla mnie.
Ale czego innego ktoś mógł się spodziewać po Ryanie Myrphym? Ten człowiek jest kwintesencją przerostu formy nad treścią. Moim zdaniem i tak w musicalowej formie ten jego blichtr, przepych, przesadne estetyzowanie ujęć sprawdza się trochę lepiej niż w takim "Hollywood"
Jesteś zwykłym kłamcą.
https://www.imdb.com/title/tt10161886/ratings?ref_=tt_ov_rt